Jakiś czas temu mogliście zadać pytania Tomaszowi Ćwiąkale, który należy do grona jednego z najbardziej utalentowanych dziennikarzy sportowych w Polsce. Popularność zyskał dzięki swojej działalności na Weszlo.
Kacper Dusza: Jak często pytają cię o dowód?
Trochę podpakowałem, to już zdecydowanie rzadziej (śmiech). W sumie przez ostatni rok chyba się nie zdarzyło, ale na początku studiów zdarzało się dość często. Jestem z rocznika 1989, a więc trochę tych lat już się ma. Wbrew pozorom.
Zanim zacząłeś swoją jakąkolwiek przygodę z dziennikarstwem, grałeś w internetowy quiz piłkarski IFQ – Internet Football Quiz. Można się tam wykazać wiedzą piłkarską, co dawniej robiłeś, bo byłeś jednym z najlepszych graczy. Znasz wielu dziennikarzy sportowych i ich wiedza futbolowa stoi na wysokim poziomie? Czy ograniczają się do pisania lub mówienia o najbardziej popularnych wydarzeniach piłkarskich, a przy bliższym kontakcie okazuje się, że mają blade pojęcie.
Grając w IFQ, byłem totalnym maniakiem. W liceum poświęcałem na piłkę naprawdę cały wolny czas. Czytałem wszystko, co tylko się dało, bo po prostu to uwielbiałem - dlatego w tych quizach szło mi całkiem dobrze. Poznałem tam też wiele osób, z którymi koleguję się do dziś (pozdro dla Żurasa i Kapiego). Czy wiedza dziennikarzy stoi na wysokim poziomie? Myślę, że u tych czołowych tak. Nie da się w ogóle nie znać na piłce i utrzymać wysoko w tej branży. Często jednak wśród tzw. lokalnych dziennikarzy, zajmujących się jednym klubem, widywałem sytuacje w stylu: „ty, a Sobolewski to który? Pazdan to ten łysy?”. Czasem też opada mi szczęka, gdy słyszę komentarze niektórych podczas meczów. Np. tuż po finale Ligi Europy jeden z radiowców załamywał ręce, że „w sumie to Krychowiak zagrał dobrze, ale przecież nie zapraszali go do rozegrania!”. Od razu widać zajebiste rozumienie piłki i roli zawodnika. Prawdopodobnie gdyby w finale grał Bayern, to pewnie miałby pretensje, że Dante nie wykonuje rzutów rożnych, a Neuer rzadko rzuca auty. Mówiąc serio - tak to jest, gdy człowiek zamiast starać się być kreatywnym, staje się niewolnikiem utartych sloganów. Albo ta ciągła gadka o przygotowaniu fizycznym… Często jest w tym sporo racji, ale ten argument pada dosłownie przy każdej drużynie łapiącej zadyszkę. Nie, że problem jest w tworzeniu sytuacji, grze odwróconymi skrzydłowymi, dwoma defensywnymi pomocnikami - obojętnie - tylko to mityczne przygotowanie fizyczne. Opieranie się wyłącznie na takim argumencie to obnażanie wiedzy eksperta/dziennikarza. A raczej jej braku. Porównaj sobie zresztą taką gadkę np. ze świetnymi analizami Gary’ego Neville’a czy - by daleko nie szukać - Marcina Feddka lub Marcina Baszczyńskiego. Ogólnie jednak mamy w Polsce wielu bardzo dobrych dziennikarzy i - jak powiedział Mati Borek - nie powinniśmy mieć pod tym względem kompleksów.
Kto twoim zdaniem byłby zwycięzcą spośród dziennikarzy sportowych, gdyby program 1 z 10 przerobić na quiz piłkarski z trudnymi pytaniami odnośnie piłki nożnej?
O Jezu, zabiłeś mnie tym pytaniem… Pewnie jakiś historyk w stylu Andrzeja Gowarzewskiego. W młodym pokoleniu trudno mi kogoś wskazać, bo też nie miałem okazji, żeby porównać ich wiedzę. Może ktoś na co dzień pisze o Ekstraklasie, a w głowie ma całą historię piłki? Ale okej - jeśli muszę strzelić, stawiam na Romana Kołtonia.
Myślałem, że napiszesz o Kubie Polkowskim z Łączy nas piłka, bo on interesuje się kosmosem typu liga estońska, ale nie znam jego poziomu wiedzy z najpopularniejszych lig.
To fakt, z młodego pokolenia postawiłbym na Polkosia. Ja wręcz nie jestem w stanie pojąć, jak on znajduje czas na śledzenie tych wszystkich abstrakcyjnych lig, piłki - nazwijmy to - poważniejszej, a przy tym futbolu juniorskiego. Maszyna i pasjonat.
Mateusz Berbeć: Jak się z tym czujesz - młody, inteligentny, z językami, a ekspertem w telewizji od Copa America dalej jest pan Wołek, który był na czasie, kiedy telegazeta robiła za internet?
Pan Wołek jest ekspertem w TVP, bo ma dobre relacje z kimś ze stacji - przecież to oczywiste, a ta Copa wyjątkowo obnażyła to, na czym bazuje, czyli tych samych banałach opowiadanych przy każdym meczu. Widz jest dziś z tysiąc razy bardziej wymagający niż w latach 60-70, w których utknął pan Wołek. Jak ja się z tym czuję? Nie myślę o tym. Robię to, co lubię, a jeżeli ktoś uzna, że warto mnie gdzieś poprosić o pomoc, to z przyjemnością się pojawię. Mam jednak zasadę, że jeżeli na czymś się wystarczająco nie znam, to raczej nie zabieram głosu. Raz napisał do mnie chłopak z jakiejś strony poświęconej bodaj piłce angielskiej lub niemieckiej (nie pamiętam), czy moglibyśmy zrobić rozmowę przed sezonem. Powiedziałem, że nie czuję się na tyle kompetentny, by występować w takiej roli, bo nie poświęcam na to tyle czasu jak choćby na piłkę polską. A co do TVP, to nie można też uogólniać, bo Jacek Laskowski to fantastyczny komentator, a podczas Copy bardzo dobrze radził sobie też Sławomir Kwiatkowski.
Z tego powodu też nie masz swojego dnia na Weszlo? To paradoks, że robisz jedne z najlepszych wywiadów z piłkarzami w Polsce, a z drugiej strony nie uważasz, abyś miał kompetencje do pisania felietonów.
Z kilku powodów - po pierwsze, mam trochę tak jak Paweł Wilkowicz, który lepiej się czuje w przedstawianiu pewnych zdarzeń lub osób niż w typowej roli opinionisty. Po drugie - na razie wolę się uczyć piłki, poznawać ludzi, jeździć na mecze, poznawać mechanizmy działające w futbolu niż bawić się w wyrokowanie, że ten dobry, ten zły. Myślę, że przyjdzie na to czas. Na razie - tak jak powiedział Łukasz Wiśniowski w naszym wywiadzie - wolę zajmować się wywiadami, sylwetkami czy reportażami jak te z Brazylii. Zauważyłem też, że wielu młodych dziennikarzy popada w pułapkę opiniowania z wszystkiego, co się da - PZPN-u, Legii, Lecha, Ekstraklasy, a często brakuje im do tego wiedzy, bo nigdy z nikim nie rozmawiali i nikogo nie znają, albo są w gorącej wodzie kąpani. Sam parę lat temu puszczałem np. jakieś tweety, które gdybym przeczytał dziś, to złapałbym się za głowę.
Wspomniałem o robieniu przez ciebie najlepszych wywiadów. Nie uważasz, że przy wcześniejszej formule Weszlo, gdzie mocno szydziliście z większości piłkarzy, nie miałbyś za dużo okazji do przeprowadzania rozmów? 3-4 lata temu w ten sposób nie chcieli z tobą rozmawiać Manu Arboleda i Luis Henriquez, a zapewne jeszcze kilku innych piłkarzy odmówiło.
Pewnie tak, ale ta formuła Weszlo, o której mówisz, zmieniła się z kilku względów - po pierwsze: pojawiło się więcej tekstów analitycznych, fachowych i poważniejszych. Po drugie: nasze środowisko piłkarskie też znormalniało i dziś ludzie nie kompromitują się tak często. Coraz mniej mamy postaci w stylu Grzegorza Laty, Zbigniewa Lacha czy nawet Kazimierza Grenia. Luis Henriquez nie chciał ze mną pogadać, bo Arboleda mu opowiedział, że mam złe intencje. Intencje miałem tak przeraźliwie złe, że by dobrze się przygotować do wywiadu, przeczytałem całą nowożytną historię Panamy. Dzisiaj też niektórzy się obrażają, ale kto ma minimum inteligencji, ten wie, że pokazanie się w długim, otwartym wywiadzie na portalu o tak gigantycznym zasięgu to najlepszy sposób na albo zbudowanie sobie wizerunku (przy piłkarzach mniej znanych), albo na jego utrwalenie. Weźmy takiego Łukasza Brozia - ostatnio mocno mu się oberwało, ale siadł do rozmowy, wszystko wytłumaczył i jakoś wywiad odbył się na cywilizowanych zasadach. Zobaczymy, jak na propozycję wywiadu zareaguje Marcin Kamiński, bo jemu obrywało się często, ale planuję z nim pogadać. A stylu opisywania meczów Ekstraklasy - czym często się zajmuję - na pewno nie zmienię, bo piłka to nie polityka ani ekonomia i tu trzeba trochę funu, czasem pojazdu po bandzie. Żartobliwy, czasem ostry styl nie wyklucza fachowości. Grunt, żeby umiejętnie łączyć jedno z drugim.
Mnie najbardziej ciekawi propozycja rozmowy z Patrykiem Małeckiem, któremu też wielokrotnie się oberwało na Weszlo. Są jeszcze do dzisiaj jacyś piłkarze lub trenerzy, z którymi nie idzie przeprowadzić wywiadu?
Ujmę to bardzo eufemistycznie - nie wiem, czy Małecki jest na tyle otwartą na świat osobą, by w ogóle wiedział, co się o nim pisze. Czy są tacy piłkarze lub trenerzy? No, trudno mi sobie wyobrazić teraz wywiad ze Smudą.
Często rozmówcy unikają trudniejszych pytań i nie odpowiadają? W niedawnym wywiadzie z Mateuszem Borkiem nie wierzę, że nie zapytałeś o Romana Kołtonia, a nie padło o nim żadne słowo podczas całej rozmowy.
Nie, raczej odpowiadają na wszystkie pytania, czego dowodem ostatnie wywiady z Probierzem i Rumakiem, gdzie było - powiedzmy - dużo „ale” do tych trenerów i bardzo fajnie, że ani jeden, ani drugi nie wycięli w autoryzacji ani jednego zdania. W rozmowie z Mateuszem Borkiem uważam, że było bardzo wiele istotniejszych tematów niż jego koledzy z pracy. Tak wiele, że przegadaliśmy ponad dwie godziny, a sporo spraw jeszcze pewnie zostało do obgadania. Mógłbym zapytać o Romana Kołtonia, ale co on by o nim powiedział? Na pewno, że jest zadowolony z tej współpracy. Poza tym sam Roman jest OK. Kiedy rozmawiałem z Tomkiem Smokowskim, pytałem go o gafy Grzegorza Milko czy słowotok Macieja Murawskiego, bo to były rzeczy, które mnie - jako telewidza - uwierały. Do Kołtonia nic nie mam. Wręcz przeciwnie - dobrze się go słucha jako eksperta w studiu.
Jest różnica w robieniu rozmów z dziennikarzami sportowymi, a piłkarzami? Z którą grupą lepiej się rozmawia?
Zdecydowanie z dziennikarzami sportowymi, bo oni rozumieją specyfikę wywiadu i już odpowiadając na pytania, widzą całą rozmowę na papierze. Kibiców jednak - nie licząc takich postaci jak Borek czy Smokowski - interesują piłkarze, trenerzy i ludzie z piłki. Dziennikarze to dodatek. Chyba każdy tak twierdzi.
Okołopiłkarsko: W mojej opinii jest pan najlepszym specjalistą od wywiadów w Polsce. Jak przygotować się do tej w zasadzie dość ciężkiej sztuki dziennikarskiej? Naturalny talent, przygotowanie merytoryczne czy coś więcej?
Dziękuję za miłe słowa. Jak się przygotowuję? Czytam wszystko, co się da o rozmówcy, dzwonię do ludzi z jego otoczenia i zadaję te pytania, które mnie najbardziej nurtują. Larry Grobel, mistrz wywiadu z USA, który robił rozmowy-rzeki z Alem Pacino i Marlonem Brando powiedział, że idąc na wywiad powinieneś wiedzieć o rozmówcy tak dużo, że nie musisz zadawać żadnego pytania. Częściej staram się przy tym pokazać piłkarza jako człowieka, bo o tym, że da z siebie wszystko lub żałuje którejś porażki, zdążył już powiedzieć przy milionie innych okazji. Chcę wychodzić poza schemat - tak, żeby ci rozmówcy bardziej się otwierali. Czasem mówię im wprost: każdy wywiad z tobą jest miałki i taki sam, a jak raz powiesz coś więcej, to tylko zyskasz. Przecież nie nastawiam się przy rozmowie, żeby komuś - za przeproszeniem - dojebać tymi pytaniami i zrujnować jego image, tylko raczej porządnie go przedstawić. Jak spisywałem wywiad z Tomaszem Hajtą, to widziałem, że przy wielu miejscach mógłbym się zatrzymać, szukać ripost, kontrargumentów, ale po prostu nie chciałem go hamować widząc, że rozpędza się z kolejnymi ciekawymi historiami. Najwięcej, jeśli chodzi o prowadzenie rozmowy, nauczyłem się od Krzysztofa Stanowskiego, gdy siedziałem z nim i Andrzejem Iwanem przy powstawaniu ich książki. Bezcenne.
"Nie rozmawiałem z mediami, nie zachowywałem jak niektórzy zawodnicy, którzy przechodzą rehabilitację i wrzucają zdjęcia na Facebooka. Pompują się, że zjedli ryż z bananem. Mnie to śmieszy ogólnie." – powiedział ostatnio w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” Patryk Małecki. Jaka wersja jest odpowiednia na polskie warunki, gdzie kibice po słabych wynikach mają do piłkarzy duże pretensję. Odłączony od portali społecznościowych Patryk Małecki, czy wszędobylski Jakub Rzeźniczak, który przy gorszych rezultatach znika?
Ani jeden, ani drugi. Wydaje mi się, że trzeba znaleźć złoty środek i przede wszystkim - prowadzić te profile samemu lub przy pomocy zewnętrznych firm, ale nie na takiej zasadzie, że oddajesz tym firmom całość. Z jednej strony mamy przecież wesołego Grosika, który wrzuca zdjęcia z imprez, szatni, ale nie pokazuje każdej owsianki czy bezglutenowego spaghetti, z drugiej trochę poważniejszego Kamila Glika - u żadnego z nich nie ma jednak grama sztuczności, jaka bije z konta Arka Milika, które prowadzi ktoś inny. Rzeźnik - moim zdaniem - trochę przesadza z aktywnością w social media z kilku powodów. Po pierwsze - czasem odnoszę wrażenie, że wychodzi z każdej lodówki. Po drugie - zbiera na klatę w imieniu wszystkich kolegów cały ten internetowy hejt, na który - patrząc na obecną Legię - on akurat zasługuje najmniej, bo to porządny obrońca i ambitny gość. Vrdoljaka nie ma w internecie - pewnie ma gdzieś te opinie, a Rzeźniczak czyta dziesiątki albo setki pojazdów dziennie i czasem się nie dziwię, że go to frustruje i zamyka konto, potem otwiera, zamyka… Trzeba znaleźć złoty środek. Wiedzieć, kiedy się wyciszyć, a kiedy wpuścić kibiców do swojego życia prywatnego. Fajnie jednak, że ci goście tak często przy okazji promują akcje charytatywne.
Grosicki i Glik grają w klubach zagranicznych. W Polsce panuje inna specyfika. Patryk Małecki po ostatnim fatalnym sezonie zostałby zjedzony na Facebooku lub TT. Nie sądzisz, że nie bardzo jest sens zakładać profile społecznościowe dla graczy Ekstraklasy, bo przy słabszych wynikach skończy się komentarzami, aby piłkarz zamknął dupę i wypierdalał na trening.
Na pewno często by się tak kończyło i widzimy to przy Rzeźniczaku. Sfrustrowany kibic odpala komputer, włącza Twittera, widzi, że Kuba przeprasza kibiców, to pach! Od razu się na nim wyżywa. Myślę jednak, że przy oszczędniejszym gospodarowaniu takimi kontami miałoby to sens. Piłkarze muszą się uczyć, jak być produktami na sprzedaż. Kibic oczekuje osobowości, idola z jakimś backgroundem, a nie tylko anonimowych Słowaków. Taki background często pozwalają tworzyć media społecznościowe. Rzeźnik go sobie stworzył.
Okołopiłkarsko: Podoba ci się polski Twitter sportowy? Czy wyobrażasz sobie, że prezes Anderlechtu Bruksela czy Benfiki Lizbona wypisuje na nim inicjały nowych zawodników czy zapodaje myśli rodem z tatuaży kulturystów?
Nie wyobrażam sobie takich sytuacji, ale nasz Twitter jest taki jak nasza piłka. Trochę przaśny, trochę folkloru, czasem przegięcia w jedną lub drugą stronę. Mnie się to podoba - bardzo dobrze, że nie wszystko jest poukładane przy politycznej poprawności jak w jakiejś korpo. Powtórzę po raz kolejny: piłka to fun, zabawa i pozytywne emocje, więc nie wymagajmy od ludzi, żeby wszyscy zasiadali do Twittera w garniturze z ciasno zawiązanym krawatem, bo byśmy się porzygali z nudów i mogli rozmawiać tylko o założeniach taktycznych. Nie w tym rzecz.
Ruchy kadrowe wielu drużyn na najwyższym szczeblu rozgrywek w Polsce przypominały w te wakacje swoimi roszadami zasady mafii – jest dobrze, to jesteśmy rodziną, ale jest gorzej, radź sobie sam. Doszło do wielu odejść grających wiele lat dla jednej drużyny zawodników – Luis Henriquez, Inaki Astiz, Radosław Janukiewicz, Maksymilian Rogalski, Tomasz Podgórski czy Marcin Malinowski. Większość tych ruchów pokazała, że identyfikacja z polskim klubem nie ma żadnego sensu. Czy pozbycie się któregoś z tych piłkarzy było błędem?
Biorąc pod uwagę, jak wąską kadrę ma Ruch Chorzów - Malinowski na pewno by się przydał. Podgórski zdecydowanie zgasł w ostatnich sezonach, bo po wejściu Piasta do Ekstraklasy, był najjaśniejszą postacią w Gliwicach, więc może teraz odżyje w Chorzowie? Rogalski i Henriquez - solidni ligowcy, którymi pewnie kilka klubów z dolnej połówki by nie pogardziło. Janukiewicz? Zawsze uważałem go za czołowego ligowego bramkarza i dziwi mnie, że tak długo czeka na nowy klub. Podbeskidzie wzięło Zubasa, Wisła Cierzniaka, Cracovia Sandomierskiego, a Radek wciąż w rezerwach Pogoni. Liczę, że nie spadnie półkę niżej, bo jednak na poziom Ekstraklasy jak najbardziej się nadaje. Podobnie jak Astiz, który jednak w APOEL-u dostał podobne pieniądze, jakie zarabiał w Legii. Czyli nieosiągalne w jakimkolwiek innym polskim klubie, nie licząc może Lechii. Czy pozbycie się któregokolwiek było błędem? Poczekajmy, co pokaże w Pogoni Jakub Słowik. Wtedy będziemy mądrzejsi.
Mateusz Mleczak: Czy obcokrajowców posiadających kartę rezydenta również obowiązuje ograniczenie dla zawodników spoza Unii Europejskiej, które wchodzi w życie w tym sezonie?
Podejrzewam, że liczy się paszport, ale tylko podejrzewam. Najlepiej zapytać Łukasza Wachowskiego z PZPN.
Jan Wierzba: Jako osoba świetnie obeznana w realiach Ekstraklasy, czy mógłby pan potwierdzić lub zdementować plotki o tym, iż transfer roku w polskiej piłce jakim było opuszczenie przez Zdzisława Kręcinę Piasta Gliwice spowodowany jest tym, iż zastąpi Seppa Blattera jako prezesa FIFA?
Miejmy nadzieję, że tak. Pan Zdzisław na pewno nie obniżyłby poziomu tej organizacji. W aklimatyzacji mogą mu pomóc Angel Perez Garcia i Dawid Janczyk, którzy też by tam mentalnie pasowali.
Bartek Janicki: Czy w tym stuleciu jakiś polski klub awansuje do Ligi Mistrzów?
Tak, awansuje w ciągu trzech lat i będzie to klub na literkę "L".
Dawid Zalewski: Czy pańskim zdaniem Mariusz Rumak ma szansę na duży sukces np. 1/16 finału Ligi Europejskiej z jakimkolwiek klubem?
Podobne szanse ma Jurgen Klopp na zdobycie mistrzostwa Polski.
Krzysiek Kmiecik: Co pan sądzi o poziomie sędziowania spotkań w Ekstraklasie?
Że nie jest tak złe, jak sądzą kibice. Oczywiście mamy kilku sędziów, którzy wielokrotnie pokazywali, że nie nadają się do Ekstraklasy jak np. Gil czy Lyczmański, ale choćby Marciniak czy Raczkowski to porządni arbitrzy. Cieszmy się, że nie sędziują nam tacy artyści jak w Hiszpanii, gdzie co kolejkę chcą kogoś wysyłać do "lodówki" - tak po hiszpańsku nazywa się zawieszenie arbitra. Chociaż jest też druga strona medalu - ciekawe, czy nasi sędziowie daliby radę przy tak szybkiej piłce jak w Primera División. Trochę zamotałem, ale podsumowując: poziom jest niezły.
Okołopiłkarsko: Kibice Legii narzekają na brak wzmocnień i politykę drużyny - frazesy Berga, opowiadania Leśnodorskiego, obecność na obozie Ebebenge i Żewłakowa, którzy grają w piłkę z dziennikarzami zamiast skautować. Jak pan ocenia obecną działalność wicemistrza?
Ostatnio na łamach Weszlo Legii zbiera się dość regularnie i to za działania na kilku frontach. Co ciekawe - zwykle w takiej sytuacji kibice zwykle stają murem za swoim klubem i przechodzą do ataku na media, ale nie tutaj. Tu widzę ogromną frustrację na to, co się ostatnio dzieje przy Łazienkowskiej. Nie przeszkadza mi to, że Ebebenge grał z dziennikarzami w piłkę. Poświęcił na to jedną godzinę w roku, nie róbmy z tego tragedii, tym bardziej, że w trasie - by skautować - jest praktycznie co weekend. Mnie przy Legii zastanawia co innego - kto tam tak naprawdę za co odpowiada? Jak wygląda podział obowiązków? Czym konkretnie zajmuje się Mazurek, czym Żewłakow, a czym inni ludzie z pionu sportowego? Może to mylne wrażenie, ale czasem wydaje mi się, że brakuje w tym wszystkim jakiegoś ładu organizacyjnego. Trafnie to ujął Paweł Zarzeczny - chyba za dużo tam szefów.
Krzysiek Kmiecik: Który zespół naszej ligi jest wyraźnie faworyzowany przez PZPN, i dlaczego jest to Legia?
Niewydrukowana tabela z tego sezonu wskazuje, że Legia. Za rok może to być Korona, Nieciecza, Zagłębie… Kibice mają w pamięci poprzednią epokę, mecze Cracovii z Zagłębiem, ale ja naprawdę nie wierzę w faworyzowanie którejś z drużyn. Większym zagrożeniem dla uczciwości piłki jest bukmacherka, co widzieliśmy niedawno przy jednej z pomorskich drużyn.
Przemek Pajor: Jak załapać się do Weszlo?
Nie do mnie pytanie, ale podejrzewam, że numer jeden to pracowitość i ambicja. Wbrew pozorom - towary wyjątkowo deficytowe.
Pablo Jorge Ratajczyk: Czy portal Wyszło powinien być zamknięty w pizdu?
Nie, bo te ileś tysięcy ludzi, które na niego regularnie wchodzi, z pewnością byłoby zawiedzionych. A mówiąc zupełnie serio - sam planuję zrobić niedługo coś ekstra na Wyszło. Zobaczymy, jak wyjdzie.
Przemek Pajor: Jak zostać dziennikarzem sportowym?
Strasznie to ogólne. Moim zdaniem bardzo dobrą drogę obrał Piotrek Jóźwiak, który jednak z dziennikarstwa zrezygnował i postawił na menedżerkę. Wcześniej chodził na wszystkie mecze Legii, treningi, jeździł potem na zgrupowania, a przy tym potrafił ogarnąć wiele grup juniorskich czy Młodą Ekstraklasę. Dzięki temu zyskał masę kontaktów, wyrobił sobie nazwisko, bo pracował przy dużym klubie, a przy tym poznał piłkę od środka - rozmawiał z ludźmi, a nie ograniczał się do przepisywania tekstów o Arsenalu z Guardiana. Kiedy ktoś mnie pyta, jak wystartować - zawsze podaję przykład Jóźwiego.
Sam nie widzisz się w takiej roli np. osoby wyszukującej talenty, dobrych graczy? Jeździsz na szkolenia skautingowe organizowane w Polsce. 23-letni Rafał Juć, który jest teraz skautem koszykarskiego klubu NBA - Denver Nuggets, zaczynał od dziennikarstwa i prowadzenia koszykarskiego blogu oraz strony. Dzięki ogromnej pracowitości i pasji doszedł na szczyt. Masz podobne walory do niego.
Na razie kręci mnie dziennikarstwo i nie chcę tego zmieniać. Miałem jakieś wstępne zapytania z firm menedżerskich, ale póki co nie widziałem tam siebie. Nie wykluczam, że kiedyś pójdę w takim kierunku, ale konkretnego deadline'u sobie nie daję. Publikowanie tekstów na Weszło w 100% mi odpowiada. A szkolenia skautingowe, w których uczestniczyłem, bardzo pozwalają poszerzyć postrzeganie i rozumienie piłki. Polecam każdemu. Szczególnie tym, którzy narzekają, że Krychowiak w Sevilli nie rozgrywa. Nie nauczysz się Futbolu czytając La Gazzettę i Markę. Trzeba wychodzić do ludzi.
Dziennikarze sportowi powinni chodzić na takie szkolenia, czy np. pan Dariusz Szpakowski, który skomentował wiele spotkań piłkarskich na dużych imprezach, widział praktycznie wszystko, niczego nowego nie zobaczy?
Michał Probierz, którzy wziął udział w jednym z tych szkoleń jako gość specjalny, powiedział, że sam wyłapał dla siebie kilka rzeczy. Jerzy Brzęczek podobnie. Więc jeżeli trener roku w Ekstraklasie jest w stanie czegoś się tam nauczyć, to kibic, widzący siebie docelowo w piłce, lub dziennikarz, który chce być coraz lepszy, tym bardziej. Kto się nie rozwija, ten się zwija.
Jedno z ulubionych pytań Tomasza Smokowskiego, które często zadaje w Lidze+ Extra: Gdzie widzisz swój Mount Everest?
W apartamencie przy Lagunie w Rio de Janeiro. A jeśli chodzi o sprawy zawodowe - niech wszystko idzie w takim tempie jak do tej pory, to będzie dobrze. Chciałbym kiedyś częściej występować w telewizji. Może kiedyś na to przyjdzie czas.
Liga+ Extra czy Cafe Futbol, który program wolisz?
Cafe Futbol, ale ciężko porównywać te programy, bo jeden to typowa publicystyka sportowa, a drugi - przegląd kolejki. Oba oglądam regularnie.
Tomasz Ćwiąkała kiedyś pojawi się w jednym z tych programów?
Na razie jestem za krótki. Mają tam odpowiednich fachowców.
Robię skróty z najlepszych momentów programu Liga+ Extra. Antoni Bugajski przez pięć lat powiedział trzy razy coś ciekawego lub śmiesznego, a więc tutaj upatrywałbym szans.
Byłoby z mojej strony nieetyczne, gdybym komentował jego występy. Ludzie, którzy pracują na co dzień z panem Bugajskim, mówią, że to profesjonalista.
Nie mieliście jednak skrupułów, aby nieraz pojechać po panu Szpakowskim, Murawskim czy innymi dziennikarzami sportowymi.
No i wytykaliśmy brak wiedzy, przygotowania lub profesjonalizmu. W przypadku Bugajskiego nie ma takiego tematu. Komuś mogą się podobać jego występy lub nie, ale nie opowiada na antenie, że Dani Alves szykuje się do odejścia z Barcelony tuż po podpisaniu kontraktu albo że Kosecki mógłby wskoczyć za Pedro. Natomiast ja już jakiś czas temu uznałem, że nie bawię się w wojenki dziennikarskie. W tej branży jest wystarczająco dużo hipokrytów. Mnie to przestało bawić, wolę robić swoje niż z kimś wojować po internecie.
A kto należy do grona hipokrytów?
Jest kilka osób, które dziś nie robi nic wartościowego i tylko jedzie na nazwisku wyrobionym w poprzedniej epoce, kiedy środowisko było bardziej hermetyczne i trudniej było się do niego dostać. Nazwiska pominę.
Jacek Kmiecik.
Kto to?
Przemek Pajor: Najbardziej niedoceniany lub najmniej znany, ale świetny dziennikarz sportowy w Polsce to?
Mateusz Rokuszewski i Michał Sadomski, którzy publikują na Weszlo.com.
Przemek Pajor: Wymienisz trzy lub więcej wywiadów przez ciebie przeprowadzonych, z których jesteś najbardziej zadowolony?
Ostatnio dobre wyszły z Mateuszem Borkiem, Łukaszem Wiśniowskim i zimowy z Michałem Probierzem. Wcześniej miło też wspominam rozmowy z Tomaszem Dawidowskim, Grzegorzem Mielcarskim… Masa była tych wywiadów, ciężko mi powiedzieć, bo jakoś nie rozpamiętuję tego, co było. Wolę przygotowywać następne.
Przemek Pajor: Czy masz w planach napisanie jakiejś książki?
Na razie nie.
Weszło płaci tak dużo, czy zyski z napisania książki są niewarte do włożonego czasu?
Dżentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach. Zysk z napisania książki na pewno jest okej, ale kiedy przez kilka miesięcy tłumaczyłem autobiografię Redknappa, to albo coś pisałem, albo… tłumaczyłem tego Redknappa. Poświęcam multum czasu na piłkę, ale wtedy po raz pierwszy się przekonałem, że jednak są jakieś granice. Przy większym komforcie czasowym i odpowiedniej osoby do autobiografii pewnie byłbym chętny, ale na razie aż takiego komfortu czasowego nie mam.
Multum czasu, a na ile meczów w sezonie się to przekłada? Obejrzałeś wszystkie spotkania Ekstraklasy w sezonie 2014/2015? Kiedyś napisałeś, że oglądasz wszystkie mecze tej ligi. Co do kwestii czasu - zgadzam się. Ja musiałem wybierać w tym roku oglądanie finału LM, a zrobienie filmu pożegnalnego o Radku Janukiewiczu. Wybrałem to drugie.
No i Radek pewnie jest ci wdzięczny, bo te twoje filmy to mistrzostwo. Choć na mnie największe wrażenie zrobił ostatni z Małeckim i dobór kawałka oraz słów do akcji meczowych. Wszystkich spotkań nie obejrzałem, to byłoby jednak poza zasięgiem. Nie jestem Andrzejem Kałwą. Raz właśnie straciłem pół kolejki z powodu szkolenia skautingowego, innym razem wyjazd na jakiś mecz czy wywiad nie pozwolił mi obejrzeć dwóch innych, ale obstawiam, że obejrzałem z 90% spotkań poprzedniego sezonu. Ludzie często pytają, czy mnie to nudzi i jak mogę oglądać tak słabą ligę. Patrzę na to trochę inaczej - kiedy znasz ludzi, którzy w tym uczestniczą i szukasz czegoś innego niż jakieś wielkie emocje z oglądania meczu, to spojrzenie jest inne.
Nie masz nigdy dosyć lub nie dopada znużenie, że znowu idzie kolejna kolejka ligowa i będzie do oglądania osiem spotkań losowego pinballu?
Pod koniec poprzedniego sezonu zdarzało mi się myśleć: kurde, przecież ja już opisałem każdego z tych piłkarzy przynajmniej po kilkanaście razy. Co więcej mogę wymyślić? Kiedy jednak mecz się zaczyna, to zawsze wpadnie ci jakiś punkt zaczepienia, jakiś leitmotiv, wokół którego możesz się zakręcić. Czasem są to sprawy pozaboiskowe, czasem związane z taktyką, czasem z jakimś konkretnym zawodnikiem, trenerem… Uważam, że każdy, nawet najgorszy mecz da się sprzedać na portalu w atrakcyjny i przystępny sposób. Kwestie taktyczne też można opisywać w sposób zjadliwy dla czytelnika, o ile nie bawisz się w przepisywanie podręczników taktycznych. Rozmawialiśmy już o tym wcześniej - wiedza piłkarska nie wyklucza całego "funu". Ważne, żeby dobrze połączyć jedno z drugim, co widać np. po wielu tekstach Kuby Olkiewicza.
Mateusz Czarny: Co uważasz o obecnej sytuacji Grecji? Czy wpłynie negatywnie na rozgrywki najlepszej ligi na świecie – Ekstraklasy?
Już wpłynęła negatywnie na sytuację greckiej piłki, o czym świetnie napisał Leszek Milewski w tekście pt. "Kraina żebraków, pustych stadionów i skandali". O wpływ na Ekstraklasę proszę pytać ekonomistów, którzy patrzą 15 kroków do przodu, a nie mnie.
Okołopiłkarsko: Czy portugalskim piłkarzom jest ciężko zaaklimatyzować się w naszej lidze? Mieliśmy asów jak Marco Paixao i Orlando Sa,- sportowo trzymali poziom, ale poza tym mieli jakieś problemy. Czy ten kierunek nadal jest przyszłościowy?
Jak najbardziej jest przyszłościowy, ale nie uogólniałbym tego na zasadzie: wyszło Paixao, to wyjdzie każdemu Portugalczykowi. Sa nie sprawdził się z powodu spraw pozaboiskowych, Dossa z powodów zdrowotnych, a Pinto kompletnie nie nadawał się do szybszej, ostrzejszej i bardziej intensywnej gry. Z drugiej strony mamy Mikę czy Alvarinho, którzy grali w drugiej lub trzeciej lidze portugalskiej, a wiosną często robili różnicę. Dlatego mówię, że skauting i ocena zawodnika jest tak ważna. Pinto może by się przydał - strzelam - Wiśle, ale Legii już nie. Tak samo Lech widział u siebie Ojamę, a w Legii okazał się niewypałem. Nie ma reguły. Dziwię się, że nikt jeszcze nie wyrwał tego Miki, bo to młody chłopak o naprawdę wysokiej inteligencji piłkarskiej.
Jakub Olkiewicz: Kogo z Weszlo do Turbokozaka, MMA, Warsaw Shore, 1 z 10.
Do Turbokozaka wyślę Kubę Olkiewicza, bo grał w piłkę i nawet jest na 90minut.pl. Do MMA zdecydowanie Mateusza Rokuszewskiego, do 1 z 10 Michała Sadomskiego, a do Warsaw Shore raz jeszcze Rokiego. Grunt, żeby w tym Warsaw Shore nie korzystał z MMA, bo istnieje takie ryzyko.
Tomasz N: Idąc tym tropem: Gej w Weszlo?
Jestem tolerancyjny. Nie miałbym z tym problemu. Ale uprzedzając pytanie - dla adopcji dzieci przez pary homoseksualne - zdecydowane nie.
Miesiąc na bezludnej wyspie z Jakubem Koseckim czy Zaurem Sadajewem?
Z Sadajewem. Jakby napadli nas tubylcy z sąsiedniej wyspy, to sam rozwaliłby całe plemię.
Opracował PanZdzichuPL